Artykuły

Warto walczyć o etykę. Niezłomni zawsze zwyciężają

Nasza  walka zaczęła się właściwie od religii. Mieszkamy w małym mieście (ok.10 tys. mieszkańców) i należymy do mniejszości wyznaniowej. Problem pojawił się oczywiście w momencie gdy nasza starsza córka rozpoczęła edukację w jednej ze szkół podstawowych w 2013 roku. Dyrekcja szkoły miała wielki problem z zaakceptowaniem faktu, że  mamy takie samo prawo (jak większość katolicka) do  finansowania lekcji  religii z budżetu gminy nawet jeśli nasze dziecko jest jedynym "innowiercą" w klasie, szkole czy też w  mieście. Rozmowy były  długie  i bolesne  (dla  dyrekcji ). Staraliśmy się wraz z mężem być rzeczowi i kompetentni,  spędzaliśmy długie godziny na przygotowaniach do rozmów, zapoznawaliśmy się z  obowiązującymi rozporządzeniami, sprawdzaliśmy prawdziwość informacji zwrotnych od dyrekcji (bo  niestety wiele rzeczy nie pokrywało się z faktycznym stanem prawnym).  Przez rok dyrekcja bawiła się z nami w przerzucanie papierków, ale byliśmy niezłomni w swoich staraniach. Dopiero po roku dyrekcja szkoły zaczęła traktować nas poważnie. Udało nam  się zorganizować lekcje religii dla naszej córki, które finansował burmistrz.

         W międzyczasie doczytaliśmy się, że uczęszczanie dziecka na  religię nie wyklucza jego udziału w zajęciach etyki (bo od dyrekcji otrzymaliśmy informację, że albo etyka albo religia). Postanowiliśmy  więc  powalczyć również o etykę. To też było trudne do  przyjęcia przez dyrekcję. Nigdy wcześniej nie  było etyki w naszej szkole, bo nikt nigdy jej nie chciał (tak nas  poinformowano).  Po długich rozmowach udało nam się osiągnąć to, że dyrekcja  zobowiązała się do informowania rodziców na  początku roku szkolnego o możliwości uczęszczania na etykę. Gdy informacja ta zaczęła krążyć po szkole to w 2015 roku  udało się  zorganizować dwie grupy kilkunastoosobowe dzieci z klas I-III. Jedna z nauczycielek wychowania wczesnoszkolnego  podjęła się prowadzenia tych  zajęć i nasza córka będąc już w  trzeciej klasie przez rok brała udział w tych zajęciach z dziećmi  z klasy pierwszej i jako jedyna ze swojej klasy. Były to bardzo ciekawe i mądre zajęcia.

        W bieżącym roku szkolnym nasza druga córka rozpoczęła naukę w klasie  I i uczęszcza bez żadnych problemów na  zajęcia z etyki. Z jej klasy jeszcze trójka innych rodziców zdecydowała się  na zapisanie swoich dzieci na etykę. Tak więc w klasie I zorganizowano etykę dla  czwórki dzieci.

Problemem po raz kolejny stało się zorganizowanie etyki dla naszej  starszej  córki, która obecnie jest w klasie  IV.  Dyrekcja znowu próbowała nam wmówić, że nie może  zorganizować zajęć tylko dla jednego dziecka z klas IV-VI, ale wystarczyła jedna  rzeczowa rozmowa i dyrekcja obiecała znalezienie dla naszej córki (okazało się podczas rozmowy, że jest ona jedyna chętna na etykę w całym  mieście spośród klas  IV-VI) nauczyciela etyki z kwalifikacjami zgodnymi z rozporządzeniem MEN.  

          Jesteśmy bardzo dumni z tego, że udało nam się wprowadzić etykę do naszego miasta i szkoły. Tym bardziej,  że nie  było to łatwe. Znaliśmy nasze prawa, nie poddawaliśmy się i myślę, że właśnie to sprawiło, że dyrekcja zaczęła  traktować nas poważnie. Jednocześnie podczas rozmów nie  dawaliśmy się  ponieść emocjom, choć bywało to trudne, gdy druga strona nie wykazywała dobrej woli.  Jednak zawsze odbywało się to w sposób  grzeczny i kulturalny. Mieliśmy też ogromne wsparcie ze strony wychowawcy, który znając nas i nasze dziecko, stanął po naszej stronie i bardzo pomógł w naszej batalii.

Monika M.

Wszystkie publikowane na stronie teksty objęte są licencją creative commons 3.0, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej. Zezwala się na ich wykorzystanie do celów dydaktycznych z uznaniem praw autorskich i każdorazowym wskazaniem źródła. Serwis korzysta z plików cookies.

Szukaj